Rozmawiamy z Marounem Mazawi, Libańczykiem, który od kilku lat popularyzuje postać św. Szarbela (1828-1898) w Polsce, a ostatnio gościł w naszej parafii.
EPIFANIA: Trudno nie zauważyć, że przez wstawiennictwo świętego Szarbela Pan Bóg dosłownie sypie cudami, mnoży interwencje. Jak to możliwe, że libański mnich jest tak „namacalny”, mocny w działaniu?
Maroun Mazawi: Owszem, Józef Makhlouf znany jako Szarbel jest niezwykle skutecznym i konkretnym świętym. Dzieje się tak, bo nie interesowało go nic poza Chrystusem. Był ponadprzeciętnie skromny i posłuszny. Przykład? Przed śmiercią nie chciał już przyjmować żadnych pokarmów, ale jak powiedziano mu: „przeor każe ci jeść”, to jadł.
Podobno św. Maksymilian Kolbe był cholerykiem, nie dało się z nim żyć. Czy ze św. Szarbelem też można się jakoś utożsamić…?
Święty Szarbel to prosty chłop. Urodził się w małej wiosce, jako dziecko pasł owce. Potem jako mnich zdobył wykształcenie, ale i tak mieszkał w celi o wymiarach 2x1 metr, a za poduszkę służył mu kawałek drewna. Do końca życia pozostał prostym człowiekiem.
Czy to nie zaskakujące, że nad Wisłą panuje tak wielkie zainteresowanie świętym z odległego Libanu?
Jak przyjechałem do Polski 20 lat temu, to ludzie nie mieli pojęcia, kto to jest. Niektórzy bali się nawet spojrzeć na jego twarz na zdjęciu, inni pytali, czy to święty Mikołaj? A dziś? Jestem w szoku! Przez pięć lat rozdałem już 60 tysięcy obrazków z wizerunkiem św. Szarbela. Chwała Panu! Ale pragnę podkreślić, że Polska i Liban to wcale nie są odległe pojęcia. Nasze kraje określa się mianem bliźniaczych.
Co takiego czyni nas podobnymi do siebie?
Ludzie często mylą Liban z Libią, krajem muzułmańskim. Tymczasem Liban jest krajem chrześcijańskim, jedynym takim na Bliskim Wschodzie. Tak jak Polska jest jedynym krajem w Europie, w którym większością są wciąż katolicy.
Jak w twoim życiu pojawił się św. Szarbel?
Jako dziecko byłem ministrantem, ale potem przez 17 lat żyłem z dala od Kościoła. Wiadomo: dorastanie, nowe towarzystwo. Potem zacząłem pracować jako przewodnik pielgrzymek, ale jak ludzie wchodzili do kościoła, to ja zostawałem na zewnątrz i ucinałem sobie drzemkę albo spacerowałem. Jednak w końcu spotkałem dwie osoby, które przyprowadziły mnie z powrotem do wiary. Był to właśnie św. Szarbel oraz siostra Faustyna.
Co za niezwykły duet!
Tak, wszystko zaczęło się w Łagiewnikach. Tego dnia jak zwykle siedziałem przed kościołem. Nagle usłyszałem anielski głos sióstr - śpiewały one Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wstałem. Czułem, jakby ktoś wprowadzał mnie do kościoła.
Jakiś czas później dostałem jeszcze jeden znak. Byłem w klasztorze św. Szarbela w Annaya, rozmawiałem z przeorem, a on nie wiedzieć czemu podarował mi relikwie Szarbela. Byłem zaskoczony. Czemu ja? Z miejsca zdecydowałem, że relikwie nie będą leżeć „bezczynnie” w moim domu, lecz będę je wozić w różne miejsca. Rezultat jest taki, że dziś jeżdżę z nimi po parafiach w całej Polsce. Robię to za darmo. Nie biorę ani złotówki za paliwo, obrazki, olej. Jedyne co dostaję, to nocleg od proboszcza.
Jak czujesz się w Bliznem?
Bardzo mi się u was podoba. Gdy widzę wierność i miłość Polaków względem Boga, łzy same napływają mi do oczu. Ludzie ciągną do obrazu św. Szarbela, modlą się przed nim. Nawet starsze panie klękają, całują relikwie. Ale w Szarbelu nie jest trudno się zakochać, bo on zawsze prowadzi do Jezusa.
Co mówi nam o Jezusie św. Szarbel?
Mówi, że Pan Jezus był, jest i będzie. Że żyje, jest miłosierny i wybacza. Gdy w 1860 roku okupujący Liban Turkowie dokonali masakry ludności, Szarbel nauczał, że zło pokonuje się tylko miłością.
Jak na co dzień wygląda twoja relacja ze św. Szarbelem?
Dzięki niemu na pewno czuję więcej pokoju. On zbliża mnie do Boga. Towarzyszy mi w zwykłym życiu. Jak jadę do domu z daleka, to rozmawiam z nim w samochodzie, a on jest ze mną. Proszę o radę, znaki i otrzymuję je.
Co najbardziej zaskakuje cię w tej postaci?
Że dla niego nie ma granic. Spośród 29 tysięcy udokumentowanych cudów za jego wstawiennictwem – aż 10 procent dotyczy osób nieochrzczonych. Zresztą jak będziecie w Libanie, to zobaczycie, ilu muzułmanów modli się do św. Szarbela i do Matki Bożej. Do tego grona ostatnio dołączył pewien imam, czyli muzułmański przywódca religijny, po tym jak wyprosił dla swojej matki cud uzdrowienia z raka. Taki właśnie jest Szarbel – lekarze nie dają rady, a on tak.
Pod koniec maja wraz z ks. Pawłem zabierasz naszych parafian na pielgrzymkę do Libanu. Czemu warto tam jechać?
Jeśli z nami pojedziesz, poznasz kraj, który znajduje się w Ziemi Świętej. Tak, Liban to miejsce, gdzie stawiali swe stopy Jezus, Apostołowie i Matka Boża. Pojedziemy m.in. do Groty Matki Bożej, czyli miejsca, w którym wedle tradycji Najświętsza Panna czekała na Jezusa wracającego z Sydonu. Będziemy nocować u Matki Bożej w Harissie – stolicy religijnej Libanu, miejscu kultu maryjnego.
Oczywiście odwiedzimy też miejsca związane ze św. Szarbelem: dom, pustelnię, a także jego grób – tam ludzie zawsze doznają ogromnego pokoju serca. Pojedziemy też do innej libańskiej świętej – Rafki, czyli specjalistki od skutecznego wypraszania uzdrowienia z raka.
Nie znam nikogo, kto był na pielgrzymce i nie otrzymał jakiejś łaski. Wszyscy wracają szczęśliwi, otwarci, niektórzy doświadczają cudów. Powiem tak: jeśli św. Szarbel zaprasza cię na tę pielgrzymkę, to znaczy, że czegoś od ciebie chce.
WYJAZD DO LIBANU Z NASZEJ PARAFII odbędzie się w dniach 25 maja – 1 czerwca. W programie nie tylko strawa duchowa, ale także zwiedzanie cudów przyrody i architektury. Poza tym czas wolny na plaży i zdrowa libańska kuchnia.
Zapisy u ks. Pawła.
Na zdj. Jeden z punktów programu: Jeita Grotto, najdłuższa jaskinia na Bliskim Wschodzie (ponad 9 km).
Dokładną fotorelację z miejsc, jakie odwiedzimy, można zobaczyć na naszej stronie „Parafia Objawienia Pańskiego” na Facebooku.