Czwarta Niedziela Adwentu

Ewangelia wg św. Łukasza 1,39-45.

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszył...

25 lat Parafii

Objawienia Pańskiego w Bliznem

ZATRZYMAJ SIĘ I DOSTRZEŻ PIĘKNO

W zimowy poranek 2007 roku na stacji metra w Waszyngtonie pojawił się anonimowy skrzypek i zagrał sześć arcytrudnych utworów Bacha. Przechodnie nie wiedzieli, że jest to Joshua Bell, jeden z największych wirtuozów skrzypiec na świecie, a instrument, na którym gra, to wart 3,5 miliona dolarów stradivarius z 1713 roku. Piękno było na wyciągnięcie ręki, ale spośród ponad 1000 przechodniów na dłuższą chwilę zatrzymało się tylko 7 osób. Amerykanin, który zarabia nawet 1000 dolarów na minutę, w czasie ulicznego eksperymentu zebrał 32 dolarów i 17 centów.

Właśnie tę historię przytoczył nam na wstępie tegorocznych nauk adwentowych nasz rozmówca, dominikanin o. Rafał Skrobacz.

Skrobacz 2


EPIFANIA: Czy ci użytkownicy metra mieli w ogóle szansę się zatrzymać? Przecież zaraz szef nakrzyczy, posypie się kalendarz wszystkich spotkań…

Rafał Skrobacz OP: Kto chciał, to się zatrzymał.


Może zatrzymywali się tylko bezrobotni?

Jakby byli bezrobotni, to by nie wrzucali dolarów. To byli ludzie, którzy mimo pośpiechu dostrzegli na tej stacji jakieś piękno. Przecież nie trzeba było słuchać całych 43 minut koncertu – wystarczyło przystanąć na 5 minut. Część to wykorzystała, a część nie.


Ta historia napawa mnie smutkiem. Też bym się nie zatrzymała. Dostrzegłabym piękno, jednak mimo to musiałabym biec dalej do tych wszystkich światowych pociągów i uwiązań.    

A ja bym się zatrzymał. Gdy pracowałem w klasztorze na Freta na Starym Mieście, często przystawałem na chwilę, by posłuchać ulicznych grajków. Niektórzy pięknie grali.


Co może zrobić człowiek, by wreszcie się zatrzymać?

Odpowiedź na to pytanie daje nam św. Tomasz z Akwinu. Mówi on, że dzień chrześcijanina powinien składać się z trzech elementów – pracy, modlitwy i odpoczynku. Wszystkie one powinny występować w takich proporcjach, by wzajemnie się uzupełniały i napędzały. Pan Bóg nie żąda wiele, nie każe nam się modlić od rana do wieczora, mówi jedynie: „po prostu wykonuj, to co robisz i rób to najlepiej jak potrafisz, a wtedy Mnie uwielbisz. To, co robisz, ma być twoją modlitwą, a twoją modlitwą ma być to, co robisz.”


Służąc ludziom z uśmiechem za ladą sklepową też można się modlić?

To jest też modlitwa! Przeto czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie – mówi nam św. Paweł (1Kor 10, 31). Ale Panu Bogu nie zależy na perfekcjonizmie, tylko po prostu na uczciwości, dobrych intencjach - wiadomo, czasem coś nam nie wyjdzie, spóźnimy do pracy, coś zawalimy. Trudno. Bo z drugiej strony, wydaje mi się, że rzadko prawdziwą modlitwą jest pilne wyklepywanie litanii i różańców, przy jednoczesnym zaniedbywaniu swojej pracy i odpoczynku.


Rozumiem więc, że w intensywny dzień można spokojnie odmówić różaniec np. z pomocą filmiku na Youtubie, jednocześnie gotując obiad?

Można. Ale warto też oczywiście ustalić jakiś specjalny czas dla Pana Boga, dla tego Jego piękna. Dzisiejszy człowiek nie ma czasu na odpoczynek, bo praca, obowiązki. A jak nie znajdzie czasu na mądry odpoczynek, to musi jakoś odreagować. Sposoby są różne – Internet, używki, zdrady [P1].


W czasie rekolekcji przytoczył ojciec powiedzenie starych Irlandczyków, że pod naszą choinką brakuje jednego prezentu – dla Pana Jezusa. Właściwie co my możemy Mu dać?

Swój grzech i małość. Po to stał się człowiekiem. Chyba św. Teresa Wielka przedstawia taką scenę: że my i Pan Jezus stoimy tak jakby na dwóch osobnych wieżach, a pomiędzy nimi jest rozpięta lina. Symbolizuje ona nasze życie. I my wchodzimy na tę linę, bo Pan Jezus woła nas do siebie, ale gdy popełniamy grzech, to lina się zrywa. Wtedy jednak Pan Jezus chwyta ją, wiąże na niej supeł i z powrotem nas na niej stawia. Potem lina znów się zrywa, my upadamy, jest kolejny supeł, itd. No i nagle okazuje się, że grzechy doprowadziły do tego, że lina jest już bardzo krótka. Aż w końcu wystarczy zrobić tylko jeden mały krok i… już się jest u Pana Jezusa.


Paradoksalnie grzech może nas zbliżyć do Boga?

Tak, do Niego i Jego miłości. To jest ta błogosławiona wina, o której śpiewamy w Orędziu Wielkanocnym. Oczywiście broń Panie Boże nie twierdzę, że warto w sobie pielęgnować grzech. Chodzi tylko o to, by jeśli go popełnimy, wyznać go Panu i poddać się Jego Miłosierdziu i miłości. Pamiętając oczywiście, że Miłosierdzie jest sprawiedliwe. My, ludzie XXI wieku z Miłosierdzia Pana Jezusa zrobiliśmy taką trochę szmatę do podłogi, którą wycieramy wszystko. Tymczasem Pan Bóg jest i miłosierny w 100% i sprawiedliwy w 100%.


Nie ukrywam, że w czasie rekolekcji nieco zaskoczył mnie ton ojca. Dziś w wielu miejscach króluje dość łagodny przekaz. A u ojca to trochę taka siekiera do korzenia drzew przyłożona.  

Lubię wbijać szpile. My zagłaskaliśmy Pana Jezusa, a on czasem naprawdę się wścieka. Trzeba nam dorosnąć do pewnej specyficznej relacji z Nim. Jakiej? Dobrze pokazuje to życie siostry Rozariany, mniszki dominikańskiej, nawróconej Żydówki, córki rabina Warszawy. Kiedyś pewna młoda nowicjuszka była świadkiem interesującego zajścia. Otóż zobaczyła, jak po mszy świętej, gdy wszystkie siostry wyszły już w kaplicy, s. Rozariana… patrzy w prawo… potem w lewo… po czym bierze swoją laseczkę, idzie do Tabernakulum, opiera się o ołtarz i wypowiada mniej więcej takie słowa: „Ty Żydzie, jak Cię Matka wychowała? Co Ty sobie wyobrażasz? Miałeś załatwić to i tamto!”. Nowicjuszka pobiegła szybko do przełożonej: „Matko, siostra Rozaliana bluźni Panu Jezusowi!” Na co przełożona z uśmiechem odparła: „Ona tak może, bo to Jego rodzina”. Otóż siostra Rozariana utrzymywała, że pochodzi z rodu Dawida. A to oznacza, że była kuzynką Pana Jezusa. I ona potrafiła załatwić z Nim dosłownie wszystko. Obecnie siostry zbierają materiały do jej procesu beatyfikacyjnego [P2].


Jej przyjaźń i bliskość z Panem Jezusem były tak wielkie, że znalazło się też miejsce na autentyczność?

Tak, a my bardzo często nie chcemy być przed Nim autentyczni. Udajemy zupełnie kogoś innego. Najbardziej bolesne dla mnie jest, gdy widzę, że kłamiemy nawet w konfesjonale.


Po czym to ojciec poznaje?

Proszę mi wierzyć, czasem to się po prostu wie.


rozmawiała Paulina Konieczna


O. Rafał Skrobacz przyjechał do nas z klasztoru na Służewie. Urodził się w miejscowości Krzemienica na Podkarpaciu. Do zakonu wstąpił w 1997 roku, po drugim roku studiów geologicznych. Od kilku lat jest przewodnikiem po Ziemi Świętej. Na rekolekcje do Blizne zaprosili go nasi parafianie, z którymi w kwietniu tego roku pielgrzymował śladami Jezusa.


Posłuchaj kazania rekolekcyjnego: 
https://www.youtube.com/channel/UCb24lyR2Gdu-A3z3nWM0W7Q


Skrobacz 1



 [P1] Cytat 1: Jak człowiek nie znajdzie czasu na mądry odpoczynek, to musi jakoś odreagować. Sposoby są różne – Internet, używki, zdrady.

 [P2] Cytat 2: Siostra Rozariana rzuciła do Jezusa: „Ty Żydzie, jak Cię Matka wychowała? Miałeś załatwić to i tamto!” Obecnie siostry zbierają materiały do jej procesu beatyfikacyjnego.