Na słowo pielgrzymka, pierwsza odpowiedź nasuwa się Częstochowa, Jasna Góra. Najczęstszym sposobem pielgrzymowania jest autobus lub pieszo. Z naszej parafii, jak zapowiadaliśmy ruszyła pielgrzymka biegowo rowerowa do Niepokalanowa pod nazwą „Maraton dla Niepokalanej”.
W sobotę 4 maja o godzinie 9.00 rozpoczęliśmy od naszej wspólnej modlitwy w kościele. Po błogosławieństwie ruszyliśmy do Matki. Większość osób postanowiła pokonać trasę rowerem, niektórzy w miksie rowerowo biegowo, ale i byli tacy, którzy dotarli do celu jedynie na własnych nogach. Jedna osoba tę trasę pokonała już po raz trzeci, kilka osób po raz drugi a dla większości był to debiut. Zewnętrzny symbolem, że to nie są zawody sportowe, była biało niebieska flaga Maryjna.
Trasa nieco została zmieniona w porównaniu z ubiegłym rokiem. Pierwszy postój był przy Kościele w Starych Babicach nawiedzenie kościoła modlitwa uzupełnienie płynów i kalorii i w dalszą drogę. Kolejne postoje to Lipków, Kapliczka w Stanisławowie, Zaborów, Leszno, Gawartowa Wola, Pawłowice i cel Niepokalanów.
Ta nasza pielgrzymka nabiera coraz bardziej ogólnopolskiego znaczenia bo w naszym gronie znaleźli się także Ślązacy z Piekar Śląskich. Nie obyło się bez przygód, w lesie biegacze zgubili czterech rowerzystów, ale mieli zapewnioną opiekę duszpasterską w osobie księdza Krystiana. Wszyscy dotarli bezpiecznie do celu do Matki. Kilka refleksji uczestników.
ks. Paweł Paliga
Tak naprawdę krótki mail księdza z informacją : „zapisałem” mnie zmobilizował...To tak, jakby ktoś za mnie podjął decyzję, więc pomyślałam: "Tak ma być !”. W momencie, gdy pojawiłam się na dziedzińcu kościoła ogarnęła mnie wielka radość – czułam, że znalazłam się i w czasie, i w miejscu, gdzie powinnam być. I to uczucie towarzyszyło mi przez całą drogę, która minęła bardzo szybko.
42 km widziane na mapie na początku wydawało mi się porządnym dystansem i stąd zapewne wątpliwości czy jechać? Nie przemierzam bowiem słusznych kilometrów codziennie – ot.. Dojeżdżam tylko do pracy rowerem, bo nie lubię stać w korkach samochodem.
Jestem też pełna uznania dla biegaczy - to naprawdę wielka sprawa przebiec taki dystans ..
Ta wspólna droga dała mi wiele - pozwoliła poznać wspaniałych ludzi, otworzyła oczy na piękno, które jest wokół. Bardzo często gonimy do przodu nie widząc , co jest tu obok… Wszyscy mamy wiele, bardzo wiele ale nie potrafimy tego zauważyć....
Ja osobiście wrobiłam pełna radości i energii. Przetarłam szlak – chętnie powrócę na szlak pielgrzymkowy z moją rodziną.
Kasia
W Biegu Niepokalanej wzięłam w tym roku udział po raz drugi, z grubsza wiedziałam więc już, co mnie czeka. Z racji wieku i ogólnej kondycji całą trasę (42 km) przebyłam na rowerze, a tempo, które narzucali biegacze, bardzo mi odpowiadało:) Pogoda bardziej nam sprzyjała, niż w ubiegłym roku - nie było upału, ale też nie było zimno, no i nie padało.
Przebycie trasy jest wydarzeniem w kilku wymiarach - fizycznym, duchowym, religijnym, towarzyskim... Dostarcza też doznań estetycznych - na trasie dwa kościoły leżą na szlaku turystycznym obiektów sakralnych Mazowsza; do obu udało nam się wejść - w klasycystycznym kościele w Zaborowie zobaczyliśmy piękne obrazy z XVII wieku z postaciami w srebrnych sukienkach, w kościele w Lesznie - polichromię z początków XX wieku wzorowaną prawdopodobnie na pracach Józefa Mehoffera. W kościołach i przy przydrożnych kapliczkach, podczas postojów, odmawialiśmy wspólnie kolejne tajemnice różańcowe. Trud i wysiłek fizyczny każdy z nas mógł ofiarować we własnych intencjach - i to też jest ważny aspekt pielgrzymowania.
Zakończyliśmy w Niepokalanowie udziałem w odmawianej wspólnie przez pielgrzymów w Godzinie Miłosierdzia w kaplicy Świętego Ojca Maksymiliana Kolbego koronką do Bożego Miłosierdzia i Mszą Świętą; wcześniej odwiedziliśmy kaplicę Adoracji Najświętszego Sakramentu - Światowe Centrum Modlitwy o Pokój ze wspaniałą figurą Matki Bożej, której serce jest monstrancją - żywym Chrystusem...
Podziwiam wszystkich, którzy większą część albo całą trasę przebiegli, dziękuję tym, którzy przyczynili się do organizacji i czekam już na kolejny...
Anka z parafii Świętego Jana Kantego
Bardzo dziękuję za tą pielgrzymkę było super. Pod każdym względem. Dopiero dzień przed pielgrzymką rozpoczęliśmy nasz sezon rowerowy z mężem, i przynajmniej dla mnie - nie było łatwo jechać miejskim rowerem po lesie. Było BARDZO PIĘKNIE, a w sensie duchowym cudnie ciężko. Ciężko, jak ciężkie były te wszystkie pakunki i bagaże wiezione do Maryi. Na to przydałaby się ciężarówka - a to tylko zwykły miejski rower. Nie mogę tego pojąć, bo zwykle przejechanie rowerem 40 kilometrów w tempie 12/h jest jak spacerek po Łazienkach ... tym razem ledwo dojechałam i ostatkiem sił w całości, dowiozłam te ciężary do Niepokalanowa. I jeszcze ten napis na koszulce, który pojawiał się niespodziewanie i znienacka w najtrudniejszych momentach drogi "Trust me - Jesus". Zastanawiam się, że gdyby się pojawił we własnej osobie jak uczniom w drodze do Emaus to by biegł czy by jechał rowerem?
Ania
Podziwiam zawsze tych ludzi biegnących i jadących na rowerach do Matki i myślę, jaka ogromna wiara daje im siłę, aby przebyć ten dystans. U mnie zawsze zaczyna się od strachu, obaw, pytań czy dobiegnę? Czy dam radę, czy byłem na tyle dobrym człowiekiem, że Bóg jeszcze raz mi zaufa i da siłę? Tym razem znowu dał, przymknął oko na moje niedoskonałości i wybaczył słabości. Bo On wybacza zawsze, Jego miłość jest wielka i bezinteresowna.
Przemek, lat 49, Ursynów