Spotkanie 17 marca z ciekawym człowiekiem! O Islamie z praktyki misjonarza opowie ks. Kazimierz Kieszek.
17 marca Msza Św. wieczorna o godzinie 18:00 i spotkanie w salce nad zakrystią z ks. Kazimierzem Kieszkiem ze Stowarzyszenia Misji Afrykańskich (SMA) posługiwał mi. w Egipcie w Katedrze Świętego Marka. Został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski – za swoją wieloletnią pracę misyjną, zawsze z Polską w sercu.
- Czym jest Stowarzyszenie Misji Afrykańskich?
KK (Ks. Kazimierz Kieszek): Jest to katolickie zgromadzenie misyjne, założone w Lyonie przez francuskiego biskupa Melchiora de Maríon-Brésillac w 1856 r. typowo dla kontynentu afrykańskiego, gdzie Chrystus - a zarazem nauka ewangeliczna - nie był jeszcze znany. Swą działalność Stowarzyszenie rozpoczęło w Sierra Leone - to nieduży kraj w Afryce Zachodniej, między Wybrzeżem Kości Słoniowej, Mali a Liberią - ale, niestety, po trzech miesiącach nasz założyciel z całą ekipą zmarli na żółtą febrę. Można powiedzieć, że to byli pierwsi męczennicy afrykańscy.
Byłem w Beninie, wprawdzie niedługo, tylko gościnnie, bo mamy tam rok formacyjny dla naszych kleryków. Pracuję zasadniczo w Togo. To maleńki kraj w Afryce Zachodniej, do I wojny światowej kolonia niemiecka, później byli tam misjonarze niemieccy, a następnie Francuzi z Alzacji. W Togo jest nas ok. 25, a całe Stowarzyszenie liczy ok. 800 ojców.
Na Wybrzeżu Kości Słoniowej stowarzyszenie doskonale się rozwija, że są tam już trzy wyższe seminaria. Niektóre diecezje już nie potrzebują misjonarzy, są samodzielne. Na północy są jeszcze diecezje misyjne, ale południe już jest samowystarczalne.
- Gdzie jeszcze pracują Ojcowie?
KK: Pracują, od Wybrzeża Kości Słoniowej, przez Ghanę, Togo, RPA po Nigerię. Jesteśmy także w Demokratycznej Republice Konga (przedtem to był Zair) oraz w Zambii, Tanzanii i Kenii. Te kraje ewangelizowane są przez naszych misjonarzy.
- Czy w krajach, w których Ojcowie pracują, są muzułmanie? Jaka kultura tam przeważa, francuska czy jeszcze inna?
KK: Muzułmanów jest raczej niewielu. W części zachodniej islam obejmuje 15 proc. społeczeństwa. Jeśli chodzi o kulturę, to w byłych koloniach francuskich dominuje kultura francuska. Inaczej jest w koloniach angielskich. To są dwie cywilizacje.
Myślę, że francuskie kolonie są bardziej rozwinięte. Francuzi zostawili dużo szkół, zbudowali drogi, sprowadzili wielu misjonarzy.
W krajach anglofońskich wielkim niebezpieczeństwem są sekty. Przychodzą z Ameryki, z Anglii i po prostu dzielą Kościół. Afrykańczykowi trudno je odróżnić, dla niego to jest Kościół, a Kościół to Bóg. Sekty zdobywają nowych członków na bazie biedy, rozdają jakieś drobne upominki, np. koszulki, i w ten sposób ich werbują. W krajach frankofońskich też działają sekty, ale Kościół jest bardzo silny.
- Czy Ojciec kocha Afrykę?
KK: Bardzo kocham Afrykę i bardzo Afryce współczuję. Byłem tam ponad 20 lat, ale ze względu na malarię lekarz powiedział mi, że na minimum 3 lata muszę wycofać się ze strefy malarycznej.
- Co Ojciec chciałby zrobić dla Afryki na misji afrykańskiej?
KK: Chciałbym przede wszystkim uczulić nasze społeczeństwo, nasz Kościół, że Kościół afrykański jest Kościołem przyszłości. Funkcjonuje u nas stereotyp Afrykańczyka jako człowieka leniwego, a przez to niejako człowieka trzeciej kategorii. Pamiętajmy jednak, że nie jest łatwo żyć w takim klimacie. To nie jest lenistwo, to jest po prostu zmęczenie. Większy wysiłek i od razu przychodzi choroba, przychodzi malaria. Trzeba uwrażliwiać ludzi, że to jest nasz brat - taki sam człowiek stworzony przez Pana Boga jak ja.
Afrykańczyk cierpi za swoją skórę, za to, że jest czarny. On już z tego powodu ma kompleksy, do których przyczynili się także koloniści. Pamiętamy, że lansowano nawet poglądy, że Czarny nie ma duszy. To przecież nie jest jego wina, że się urodził w Afryce.
Kościół afrykański potrzebuje pomocy nie tylko materialnej, ale i tej duchowej. Potrzebuje kontaktów, potrzebuje kształcić swoich seminarzystów tutaj, w Europie. Jako społeczeństwo Afrykańczycy na pewno potrzebują więcej sprawiedliwości. Tego, byśmy rzetelniej interesowali się Afryką, ich problemami.
To są kraje, które nie są wolne, są rządzone przez reżimy, dyktatury. W niektórych z nich prezydent jest bogatszy niż cały kraj, a ogromna korupcja „zjada” im całą pomoc, jaką otrzymują z Europy. Afryce pomagają też rozmaite organizacje, tzw. humanitarne, ale faktem jest, że jeżeli pomoc nie idzie przez Kościół, to do celu dochodzą tylko resztki.
Widzi się nieraz przedstawicieli tych organizacji, którzy jeżdżą superluksusowymi samochodami, otrzymują wysokie pensje i czasem dadzą jakiś zeszyt czy ołówek. Ich administracja połyka fundusze pomocowe. I to bardzo boli.
Widzimy też, że jeżeli pomoc idzie przez jakieś zgromadzenie czy inne kościelne formy, to dociera do adresatów i wówczas zostaje sprawiedliwie podzielona między ludzi najbardziej potrzebujących, opuszczonych. Ale Kościół daje tym ludziom przede wszystkim nadzieję. Mówi, że Chrystus kocha właśnie tych najuboższych, bo wiadomo, że chrześcijaństwo jest religią ubogich.
- W jakich dziedzinach najbardziej potrzeba pomocy?
KK: Mojemu sercu bliscy są przede wszystkim klerycy. Pochodząc z rodzin bardzo biednych, ale gdy przyjeżdżają na wakacje do swojego biednego domu, cała rodzina czeka, żeby im coś przywieźć. Potrzeba nam pomocy.
W Polsce jest coraz bardziej popularna tzw. adopcja dzieci na odległość. To piękna idea, polegająca na pomocy konkretnemu dziecku w jego wychowaniu i edukacji. W Afryce istnieje też problem wody, studni w wioskach. Ja sam wybudowałem ich kilka, te studnie nie są aż tak drogie, chodzi o to, żeby ulżyć biednej kobiecie, która często kilka kilometrów idzie po wodę. Poza tym trzeba wciąż podnosić świadomość tych prostych ludzi, którzy są manipulowani.
- Co w doświadczeniach afrykańskich było Ojca największą radością?
KK: Bardzo się cieszyłem, że na Wielkanoc miałem nieraz ponad sto chrztów ludzi dorosłych, którzy odnaleźli Chrystusa i byli szczęśliwi, że są w Kościele i wiedzą, co to jest dobro, a co zło. Wiedzą, co to jest braterstwo, rodzina. Przykład tego dawała parafia, która tworzyła jedną rodzinę.
Nie ma biednego czy bogatego - jest brat. Bywało tak, że na terenie parafii miałem kilka plemion, zawsze wtedy starałem się tworzyć braterstwo, budować świadomość, że jesteśmy wszyscy braćmi, a Bóg jest naszym Ojcem, który nas kocha, mimo że jesteśmy biedni. On jest obok nas i tak samo cierpi jak my.
- W jaki sposób możemy Wam pomóc?
KK: Jeśli chodzi o adresy - mamy dwa domy w Polsce: Dom Formacyjny w Borzęcinie Dużym k. Warszawy (ul. Warszawska 826, 05-083 Zaborów) i Dom Rekolekcyjny w Piwnicznej-Zdroju (Śmigowskie 42, 33-350 Piwniczna-Zdrój). Mamy doskonałe ekipy ludzi młodych, energicznych, dynamicznych, ze stażem w Afryce, ale te domy trzeba administrować, a więc po kilku latach w Afryce wracają znowu na kilka lat do Polski.
Każdy, kto się poczuwa do odpowiedzialności za dzieło misji w Afryce, może przejść odpowiednią formację i wspomóc naszą pracę. Oczywiście, misja nie jest przygodą, misja jest powołaniem. Jadąc tam, trzeba dać z siebie wiele i zostawić po sobie jakiś ślad.