Wybraliśmy się na lodowisko GOSiRu w Izabelinie. Tym razem na ślizgawce był Paweł z bratem Kamilem i Kacper z tatą. Pierwsze minuty na lodzie były spokojne, ale z każdą minutą, z każdym ślizgiem pobyt na lodzie stawał się coraz pewniejszy. Pod koniec nawet bawiliśmy się w berka. Dzięki temu godzina minęła bardzo szybko.
Kolejnego dnia, gdy się obudziłem, za oknem było bielusieńko. Spadło kilkadziesiąt centymetrów puszystego śniegu, drzewa uginały się pod jego ciężarem. Przypomniał mi się mój pomysł z poprzedniej zimy, aby zorganizować kulig!
Poprosiłem naszego pana kościelnego Sylwestra, by odśnieżanie przełożył na godzinę 17. I tak jak zawsze, smsami poinformowałem wszystkich ministrantów, że o 14.30 na placu kościelnym odbędzie się kulig. I rozpoczął się wyścig z czasem, a tak naprawdę z ekspresowo topniejącym śniegiem. Ministranci przynieśli sanki, ja uruchomiłem nasz mały traktor i zabawa zaczęła się na całego. Ciągnąłem sanki wokół kościoła, plebani czy stawu. Odbyła się bitwa na śnieżki, ulepiono bałwana.
W planach miałem także budowę igloo. Miałem formę do budowy bloczków, projekt i ręce do pracy, ale niestety brakowało śniegu. Projekt Igloo będzie musiało poczekać do następnego razu, do lepszej pogody. Mimo wszystko, udało się wygrać wyścig z topniejącym śniegiem, a zabawa była udana.
Następnego dnia na terenie kościoła jedynym śladem naszej zabawy, był tylko bałwan.
Kolejnego dnia powtórzyliśmy wyprawę do lasu bemowskiego. Tym razem towarzyszył nam tata jednego z ministrantów i ruszyliśmy śladem łosia. Natrafiliśmy na czaszkę. Po wstępnej sekcji ustaliliśmy, że należała do wilka lub dużego psa. Szliśmy wzdłuż strumienia aż dotarliśmy do rezerwatu „Łosiowe Błota”. Tam leśnicy wybudowali specjalny pomost do obserwowania podmokłego terenu. W tamtym miejscu zrobiliśmy sobie przerwę na uzupełnienie kalorii.
Sam Las Bemowski jest niebywale zróżnicowany środowiskowo i gatunkowo. Nazywam go z tego powodu "środkowoeuropejską dżunglą" i "najmniejszą puszczą Polski". Na sam koniec zorganizowałem konkurs na rozpalenie w wyznaczonym, bezpiecznym miejscu ogniska. Można było wykorzystać tylko naturalne rzeczy. Dorośli, jak i dzieci, poradzili sobie bez problemu. Niektórym udało się to za pomocą tylko jednej zapałki.
W planach było również wyjście na trampoliny i na basen, ale nie wszystko udało się zrealizować. Może następnym razem.
Ks. Paweł Paliga
Więcej zdjęć na parafialnym profilu na portalu facebook: https://www.facebook.com/pg/Parafia-Objawienia-Pa%C5%84skiego-w-Blizne-2245141069035189/photos/?tab=album&album_id=2788750791340878