Czas Adwentu - 21 grudnia

Ewangelia wg św. Łukasza 1,39-45.

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszył...

25 lat Parafii

Objawienia Pańskiego w Bliznem

Rowerowy Szlak Orlich Gniazd 1-3 lipca 2018

Po długiej walce wewnętrznej i braku przygotowania kondycyjnego, na zapowiedzianą przez księdza Pawła wycieczkę rowerową, zgłosiłem siebie i swego 9 letniego syna Maksymiliana. Wobec tego skład zespołu wzrósł o połowę, gdyż łącznie w drogę z Częstochowy wyruszyło 6 osób.

Zgodnie z planem we czterech wyruszyliśmy z Bliznego samochodami w sobotę 30 czerwca, do domu rodzinnego naszego wikariusza. Oczywiście rowery razem z nami na bagażnikach.

Przedsmakiem podziwiania zamków na trasie Orlich Gniazd, był postój w Siewierzu, gdzie mogliśmy dowiedzieć się od miejscowego przewodnika o ciekawostkach konstrukcyjnych jak też i wszechstronnej wiedzy na temat rekonstrukcji zamków. Tu ciekawostką była dziura w ścianie na wysokości około 4 metrów, czyli na piętrze zamku, przez którą to z osobnego pomieszczenia - przez ścianę, dokładano opał do pieca kaflowego znajdującego się w innym pomieszczeniu.

Następnie, krótka przerwa w Będzinie i wieczorne osiągnięcie celu podróży w Dąbrowie Górnicza, gdzie zostaliśmy serdecznie przywitani przez mamę naszego organizatora i spotkaliśmy kolejnego uczestnika wyprawy – Natalię. Ostatni śmiałek dołączył do nas następnego dnia i tak oto wyprawa rozpoczęła się o godzinie dziesiątej ze wschodniej części Częstochowy. Uczestnicy to Natalia, ks. Paweł, ks. Michał, Wojtek, Maks i Marek – średnia wieku to 25 lat, gdzie ja z Maksem byliśmy jako najmłodszy i najstarszy uczestnik.

Przez pierwszy dzień mieliśmy przejechać 80 km, do Ogrodzieńca – w najlepszym razie finisz proponowany na godzinę 18.00, był jak się później okazało bardzo śmiałym założeniem. Ten etap ukończyły w całości 2 osoby, a reszta pracowała nad logistyką transportową.

Pierwszym postojem był zamek w Olsztynie, z którego podziwialiśmy piękne widoki i szukaliśmy kolejnych zamków w oddali. Po 200 minutach jazdy z punktu widokowego zamku nadal widoczna była wieża na Jasnej Górze. Po chwili odpoczynku i wzrokowej uczcie pięknych krajobrazów ruszyliśmy w kierunku Żarek. Pierwszym punktem w tej miejscowości, po około 3 godzinach jazdy, było odwiedzenie sanktuarium Matki Bożej Leśniowskiej, kąpiel księdza Pawła w soczyście zielonym trawniku, a następnie przerwa obiadowa, podczas której można było skorzystać ze sklepiku z pamiątkami.

Jak to podczas przygody w nieznane, mieliśmy poważnie wyglądający upadek Maksa z roweru. Na szczęście po sprawdzeniu wszelkich miejsc, które powinny się zginać i stwierdzenia poprawności ich działania, ruszyliśmy w dalszą drogę, aby zobaczyć zamki w Mirowie i Bobolicach. Spadek tempa spowodował, iż rozdzieliliśmy się na dwie grupy, utrzymując między sobą łączność radiową.

Do grona poszkodowanych dołączył także ksiądz Michał, ale walczył za skurczami wytrwale do końca dnia, osiągając zamierzony cel. Maks pomimo zmęczenia i podprowadzania roweru pod większość wzniesień – ewentualnie korzystając z pomocy drogowej w postaci linki oraz mojego roweru – nie odpuścił sobie przyjemności wspięcia się na skałę przy zamku w Mirowie, a była to już nasza 9 godzina wyprawy.

W tym czasie czołówka peletonu zwiedzała kolejny zamek oddalony o około 30 minut drogi. Będąc w ogonie wycieczki mieliśmy czas na podziwianie pięknych lasów i skosztowania pysznych jagód, szczególnie w miejscach gdzie droga stawała się piaszczysta. Maks i ja zakończyliśmy pierwszy dzień wykonując 75% trasy.

Tu pełen podziw dla wszystkich, dla Maksa ze względu na wiek i Natalii z Wojtkiem – za wykonanie planu w 100 procentach. Ze względów logistycznych na parafii w Ogrodzieńcu w pełnym składzie dotarliśmy około godziny 23 z minutami. Najmłodszy uczestnik usnął w samochodzie, po który jechaliśmy do miejsca startowego. Niedzielną Eucharystię rozpoczęliśmy o 23.30 i tu tylko mogę dodać, że choć ciało słabe to duch silny.

Drugi dzień rozpoczęliśmy o 7.15 mszą, a po niej śniadanie na powietrzu i dalej w drogę aby przemierzyć kolejne 60-70 km, tak by ostatniego dnia zostało jak najmniej. Najdzielniejsi rowerzyści ruszyli z Ogrodzieńca, natomiast najmłodszy i najstarszy postanowili skrócić sobie trasę, by ze względów wytrzymałościowych dotrwać do końca podróży.

Ks. Michał wspierał wszystkich duchowo i nabierał sił na ostatni dzień poruszając się autem. Dzięki takiemu obrotowi sytuacji Maks mógł zobaczyć na własne oczy unikatową Pustynię Błędowską, taki przerywnik w dalszym odkrywaniu Orlich Gniazd. Głównym punktem poniedziałku były ruiny zamku w Rabsztynie i dalsza walka ze słabościami kondycyjnymi.

Niezmordowany natomiast pozostawał ksiądz Paweł, który zaliczał kolejne punkty na mapie wycieczki. Szczególnie w miejscowości Czerna, gdzie próbowaliśmy znaleźć miejsce na nocleg. Też jako jedyny miał okazję wymieniać przebitą dętkę.

Ostatecznie rozbiliśmy trzy namioty w Krzeszowicach, gdzie z pomiędzy wysokich traw wyłaniał się widok wzgórz i supermarketu. Dzień zakończyliśmy około godziny 22 i był to najsłabszy dzień w ogonie peletonu z wynikiem 20% planu.

Ostatni dzień wyprawy rozpoczęliśmy Eucharystią polową i o godzinie 9.00 rozpoczęliśmy dalsze zmagania, Marek, Maks i Michał, wystartowali w Grzybowie mając do pokonania 18 km, by dotrzeć do centrum Krakowa, reszta miała nas dogonić, tak byśmy równocześnie wjechali do stolicy Małopolski.

Okazało się jednak, że ten odcinek był w większości zjazdowy, wobec czego nie daliśmy ścigającym szans mijając znak Kraków około godziny 10.40. Dalsza jazda to już raczej rekreacja niż walka, ale jak na pierwszy raz w takim składzie to i tak było bardzo dobrze. W etapie końcowym były obowiązkowe lody i krótkie zwiedzanie miasta.

Chętnie za rok powtórzyłbym tę trasę ale rozłożoną na krótsze odcinki, tak by wszyscy mogli ją wykonać w 100%. Więcej czasu poświęciłbym też na pobyt przy ruinach zamków i podziwianie piękna Jury.

Marek Sujecki


abcgf